BLOK TEMATYCZNY

wtorek, 10 lutego 2015

Cukrzyca typu I a ciąża

                  Odcinek 1.

Ja jestem najlepszym przykładem, że będąc kobietą z cukrzycą typu I można zajść w ciążę, donosić i urodzić zdrowe dziecko. Ale nie jest to takie banalne i proste jak u każdej zdrowej kobiety. 
W 2000r. zdiagnozowano u mnie cukrzycę typu I. Miałam dopiero 26 lat, nie miała do tego czasu dziecka. A było to dla mnie oczywiste, że chce kiedyś zostać MAMĄ. Jak ustawiano mnie w szpitalu i wyrównywano cukier usłyszałam 
   "Im wcześniej zabierzesz się do działania tym lepiej dla Ciebie. teraz masz organizm wyrównany - funkcjonuje prawie tak samo jak każdej innej-zdrowej kobiety. Więc jak chcesz mieć dziecko to podejmuj szybko decyzję"

Z jednej strony decyzja była dla mnie oczywista, ale trzeba mieć na uwadze partnera i do sprawy podejść bardzo dojrzale. Długo myśleliśmy czy podjąć ryzyko, bo wiemy, że ciąże "cukrzyczek" są zagrożone - po pierwsze mogą być problemy z donoszeniem a po drugie urodzeniem chorego dziecka. Tego chciałam uniknąć, bo wiem co to znaczy "niepełnosprawne dziecko w rodzinie". Niestety - mój brat od drugiego roku życia borykał się z licznymi schorzeniami fizycznymi. Bardzo cierpiał a z nim moja mama i ja również. Ciężko patrzeć no osobę chorą, którą się kocha i nie  móc ulżyć jej bólom, nie móc pomóc.
No ale po wielu przegadanych wieczorach, przeczytanych publikacjach i konsultacjach z lekarzami podjęliśmy z mężem decyzję o rozpoczęciu przygotowań do zajścia w ciążę - oczywiście mojego a nie męża ;).

Do ciąży przygotowywałam się kilka miesięcy. A polegało to między innymi na zmianie insuliny (krótkodziałającą musiałam zmienić na Humulin R a długodziałającą na Humulin N). Nim organizm się przestawił kilka dni to trwało. Ja musiałam nadać sobie rygor posiłków a co za tym idzie mierzenia poziomu cukru. A pomiary wykonywałam tuż przed jedzeniem, 1 godzinę po jedzeniu i 2 godziny po jedzeniu. Więc możecie sobie wyobrazić jak wyglądały moje opuszki palców i jak byłam obolała. Nim zaszłam w ciążę - nie byłam aż tak rygorystyczna - ale jak już wiedziałam, że noszę maleństwo pod sercem nie było zmiłuj. Wszystko pod ścisłą kontrolą - jak w zegarku.
Z tego co pamiętam maksymalny poziom cukru godzinę po jedzeniu to 160g - tej graniczy nie można było przekraczać. A hemoglobina glikowana miała być na poziomie 5,6-5,9 mmol/l. Musiałam unikać niedocukrzeń - stąd tak częste pomiary cukru. Każde odchylenie mogło uszkodzić płód. 
Ale ja sobie powiedziałam, że urodzę zdrowe dziecko. I tak się stało.
Z racji tego, że mieszkałam wtedy w Warszawie to swoją ciążę prowadziłam od strony ginekologicznej w szpitalu na ul. Karowej u profesora Czajkowskiego. ŚWIETNY SPECJALISTA. Przyuczał on do prowadzenia ciąży dr Malinowską i z tego co wiem ona teraz prowadzi patologiczne ciąże cukrzycowe. Na wizyty musiałam stawiać się raz na 2 tygodnie, raz w miesiącu badania z krwi i moczu i chyba z 5 USG przez całą ciążę.
Wiedziałam, że maksymalny okres noszenia maluszka pod sercem (w przypadku mamuś cukrzycowych) to 38 tygodni. Więc z góry wiedziałam, kiedy najpóźniej urodzę (a dzidziusia powitałam na świecie 7 dnia 37 tygodnia ;)). A dlaczego skrócony czas noszenia ciąży? Dzieci cukrzyczek często rodzą się duże (około 5 kg) i tego własnie lekarze chcieli uniknąć. I uniknęli - mój synek ważył tylko 2720g :) Drobny taki a rozwrzeszczany. teraz nie jest już drobny ale nadal rozwrzeszczany.
Od strony diabetologicznej prowadzeniem ciąży zajmowała się dr Jóźwicka - w przychodni na ul. Banacha. Też ŚWIETNY SPECJALISTA ale nie powiem, nie raz dawała burę jak cukry nie były stabilne. Trzymała nas w ryzach. Z tego co mi wiadomo już nie praktykuje i nie wiem kto przejął po niej pałeczkę.
cdn...

PS.:
   piszę o tym co działo się u mnie, nie są to żadne porady medyczne, bo lekarzem nie jestem, ale przeszłam przez cały proces od podjęcia decyzji o ciąży do porodu - a teraz jestem szczęśliwą mamą zdrowego nastolatka :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz