BLOK TEMATYCZNY

poniedziałek, 9 lutego 2015

Pomysł na własny biznes....? Był ale urzędy go zdeptały :(

Od jakiegoś czasu myślę, jak by tu pracować dla siebie. Być sobie sterem, żeglarzem i okrętem.
Po prawie 20 latach pracy w "korpo" chcę coś zmienić. Chcę ciężko pracować ale i zbierać z tego tytułu tantiemy dla siebie, do swojego koszyczka. Myślałam, myślałam i  wymyśliłam. Upiekę dwie pieczenie przy jednym ogniu.
Jako cukrzyk "utoruję" sobie dostęp do dobrych smakowo i jakościowo słodyczy, bo będę je sprzedawać. Wydawałoby się, że nic prostszego.....Tu kupić tam sprzedać. Ale  jesteście w dużym błędzie.
Mój biznes miał się opierać na  internetowej sprzedaży wyrobów o obniżonej zawartości cukru. Niezłe co?
Tak więc zabrałam się do zakładania firmy. Znalazłam dostawców, wynegocjowałam warunki współpracy, zakupiłam portal sklepu internetowego, stronę www złożyłam dokumenty do SANEPIDu o zarejestrowanie sprzedaży żywności konfekcjonowanej. I tu pierwszy murek - mur - zamczysko.
Okazało się, że ze względu na fakt, iż może się zdarzyć, że zakupiony pod klienta towar będzie "leżał" w magazynie firma musi mieć opracowany HACCP. No dobrze, opracowałam całą dokumentację i dołączyłam do wniosku o zarejestrowanie. I tu kolejny murek. Ze względu na fakt, iż na słodyczach typu czekolady, cukierki, ciastka zysk na jednostce jest niski postanowiłam wykorzystać siedzibę firmy znajomego. Na nieszczęście owa firma zarejestrowana jest w bloku wielorodzinnym więc, by móc prowadzić w tym lokalu moją działalność konieczne jest przekształcenie lokalu z mieszkalnego na użytkowy. A to w przypadku bloku wielorodzinnego graniczy z cudem, bo trzeba mieć zgodę albo wspólnoty mieszkaniowej zarządzającej daną nieruchomością, a jak nie ma wspólnoty to każdego lokatora z osobna. Pan z SANEPIDu powiedział, że jeszcze nigdy się nie spotkał z tym, by komuś się to powiodło. Tak więc zaczęłam szukać lokalu na maleńki magazyn - no by koszty mnie nie zjadły. No to jak już znalazłam to znowu wniosek został odrzucony, bo w tym lokalu nie było odpowiedniego komina wentylacyjnego. Czyli dwie lokalizacje odpadły. Tak tez stwierdziłam, że zaadoptuje jedno z pomieszczeń w domu w którym mieszkam. No a to inny powiat SANEPIDU wiec papierologia od początku. No cóż - tu kolejny strzał między oczy. Musiałam zrobić badanie wody - biochemia. czekałam 2 tygodnie na wynik i co? Ano wg rozporządzenia jeden ze składników wody przekraczał dopuszczalne normy więc SANEPID nie zatwierdził mojej działalności.
Wiec pytam Pana z SANEPIDu - czyli skład wody, którą mam doprowadzoną do domu jest nieakceptowalny do mycia rąk i pakowania hermetycznie pozamykanych opakowań z produktami spożywczymi ale mogę tą wodę pić? Odpowiedź była - "No cóż mam powiedzieć - tak mówi ustawa i tego muszę się trzymać".
Więc zaczęłam dalszy etap poszukiwań lokalu do wynajęcia na maleńki magazyn i wiecie co? Zrobiłam coś czego zazwyczaj nie robię.... PODDAŁAM SIĘ  . Koszt wynajmu będzie przekraczał kilkakrotnie zarobek.
A już miałam takiego powera, bo uwielbiam czekolady Frankonii, Caveliera, Pramila czy Torrasa, cukierki Boddety i Suli. I orzechy miały być i dobra herbata. A tu nic....
Chciałam robić coś pożytecznego dla ludzi, coś dla mnie ważnego i potrzebnego. Ale na tą chwilę STOP ze sklepem internetowym i produktami dla diabetyków. Może to nie była ta chwila. Może muszę uzbroić się w cierpliwość i wytrwale szukać, aż znajdę taki magazyn, który nie zje mnie kosztowo a pozwoli przetrzymywać produkty spożywcze.

PS.
Do picia i gotowania kupuję od niedawna baniaki z wodą, bo skoro produkty spożywcze zapakowane są narażone na niewłaściwe działanie wody to musiałam zadbać też o zdrowie mojej rodziny.

I plusem całego tego zamieszania jest to, że nauczyłam się pisać procedury HACCP.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz