BLOK TEMATYCZNY

piątek, 13 lutego 2015

Cukrzyca typu I a ciąża

         Odcinek 2.

Od 5-tego tygodnia ciąży byłam na zwolnieniu lekarski. Bo.... ciąża była zagrożona.
I pamiętam jak dziś. W niedzielę zrobiłam test ciążowy - bo jakoś piersi miałam nabrzmiałe, i bolały mnie przy każdym dotknięciu a stanik drażnił. Miałam ochotę go zdjąć, wyrzucić i mieć swobodę poruszania. Więc miałam podstawy podejrzewać, że nasze starania zakończyły się sukcesem. No i TAK - 100% SUKCES. Byłam w ciąży!!!! Radość ogromna - myśleliśmy z mężem, że kilka miesięcy trzeba będzie próbować. A tu niespodzianka. Złoty strzał :)
Więc w poniedziałek pojechałam do przychodni na ul. Starynkiewicza (oprócz Karowej druga w Warszawie przychodnia, która zajmowała się takimi przypadkami jak mój a że bliżej domu więc tam skierowaliśmy swojej pierwsze kroki). 
Na początku wszystko super, miło i optymizmem wiało. Weszłam do gabinetu, powiedziałam, że ja w ciąży jednotygodniowej, i że cukrzyca i że chciałam wiedzieć co i jak mam robić by donosić i urodzić zdrowe dziecko. Pani doktor nawet mnie nie zbadała - powiedziała, że to za wczesna ciąża i mam do niej przyjść za 2 tygodnie. oczy szeroko otworzyłam ale co mi pozostało robić. Przecież nie zmuszę lekarza by mnie zbadał. tak więc zamknęłam drzwi z drugiej strony i zapisałam się na za 2 tygodnie. Ale, nie doczekałam tych dwóch tygodni, bo w środę rano obudziłam się z krwotokiem..... Więc mąż mnie zawiózł ponownie na pl. Starynkiewicza i trafiłam na oddział patologii ciąży. Pani doktor wielce zdziwiona, ale kazała w aptece wykupić mężowi Duphaston i miałam go brać. Mąż przyjechał z lekiem, dałam go do pielęgniarek i czekałam - jakieś 3 godziny aż ktoś się mną zainteresuje. Lekarka przyszła i zapytała czy już wzięłam Duphaston - ja na to że nie, bo jest u pielęgniarek. Więc wielkie poruszenie i szybciutko mi go dały.
Potem zawieziono mnie na USG..... i tu młot wielki walnął mnie w łeb.... Nie było echa serca płodu.... więc ja w ryk, lament i nie mogłam się uspokoić. Ale przyszła do mnie lekarka i wytłumaczyła, że w tak wczesnej ciąży jeszcze echa serduszka może nie być. Więc leżałam kolejne 2 dni i w piątek kolejne USG i znowu to samo.... Usłyszałam, że mają mnie szykować do zabiegu..... Przeraziłam się i uświadomiłam, ze to koniec.... straciłam maluszka.... 
Ale.... nie tak szybko... Inna lekarka zdecydowała, że poczekamy z zabiegiem do poniedziałku i WIELKIE DZIĘKUJĘ dla tej pani. Bo w poniedziałek już było echo serduszka !!!!! Mój maluszek żył !!!! I rozwijał się prawidłowo !!!!
A tak niewiele brakowało....
cdn....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz